Jsme vegáni czyli Praga po wegańsku

Przed wyjazdem do Pragi grzebałam trochę w sieci, żeby się zorientować jak będzie wyglądać kwestia żywienia się na mieście.
Pewna dobra istota popełniła mapkę, z której często korzystaliśmy. Tu link.



Pomocna też była aplikacja Happy Cow. Jedną restaurację znaleźliśmy sami zupełnym przypadkiem.
W Pradze, żaden weganin na pewno nie zginie.

W pierwszy dzień wylądowaliśmy w słynnej sieciówce Lovig Hut, w której postawiliśmy na krewetki.

Nie mam pojęcia jak oni je robią, ale bardzo bym chciała mieć takie pojęcie. Ich tekstura, a nawet odtworzone charakterystyczne segmenty to czysty artyzm. Wegańskie krewetki są daniem zdecydowanie godnym polecenia.

Pierwsze śniadania jedliśmy w naszym pokoju. W pobliskim sklepie ze zdrową żywnością kupiliśmy roślinne smarowidła, a w ,,tradycyjnym" sklepie zaopatrywaliśmy się w pomidorki i szczypior na obkład.

Drugie śniadania były już na mieście. Zupełnym przypadkiem trafiliśmy na Country Life.
Nazwa jak dla mnie nie brzmi, ale wszystkie opcje są wegańskie. 
Ja zdecydowałam się na szybką parówkę ;)


Kolejnym lokalem, który zaliczyliśmy był LoVeg. Tu skusiliśmy się na zupkę z soczewicy (zdjęcie mi wyszło na tyle średnio, że nie będę Was nim katować), oraz piwo

Regent
oraz
czyli pyszne knedliczki z tempehem


Dzień kolejny. Drugie śniadanie w Green Spirit. Spróbowaliśmy twarożku z tofu z pieczywem (wydaje nam się, że wykorzystali tofu wędzone).




Obiadowo po raz kolejny skusił nas Loving Hut, tym razem w innej lokalizaji. Zamiast gotowego dania z menu zdecydowaliśmy się na bufet. Bardzo ekonomiczna opcja rozpychająca brzuszki. Loving Huty to takie chińczyki, tylko że wszystko jest wegańskie (wegan naś pan!).

Postanowiliśmy się też  poprzytulać z czerwonym stworem:

Ostatnim miejscem do którego zajrzeliśmy było Vegan City.

Zdecydowaliśmy się na zupkę jarzynową:
i najlepszy seitan (Pekingska Specialita) jaki kiedykolwiek udało nam się jeść:

Porcja tego seitanu była tak wielka, że musiałam robić kilkuminutowe przerwy w czasie jedzenia :)


Oczywiście Praga to nie tylko wspaniałe jedzenie, ale urocze miasto, w którym zakochaliśmy się na dzień dobry. Jest bardzo dużo zieleni. parki są zadbane. Bardzo często jest w nich widoczny taki znaczek:

Są też miejsca w których obowiązuje zakaz poruszania się na rowerze, więc nikt na Ciebie nie ciumka i nie drynda, gdy spokojnie sobie spacerujesz. Dla równowagi są oczywiście miejsca, gdzie psy obowiązkowo muszą chodzić na smyczy, więc nie przeszkadzają wyżej wymienionym rowerzystom czy biegaczom. Och, jak mi się marzy taki podział w krakowskich parkach (właśnie niedawno zostałam zbluzgana, bo przeszkadzałam jakiemuś rowerzyście, gdy spacerowałam z psem po parku).


W przestrzeni publicznej nie obowiązuje zakaz spożywania alkoholu, więc spokojnie możemy pić piwko na spacerze. A piwo Czesi mają wyborne. Na szczęście czeskie piwo w Polsce jest kupić bardzo łatwo.

Oprócz parków jest oczywiście piękna architektura, no ale blog kulinarny to jednak nie miejsce na rozpisywanie się o zabaytkach.

Dlatego Pragę okiem Nikodema (tak nasz aparat ma na imię) oraz gościnnie oczkami Samuela i Szymona (nasze fony) możecie zobaczyć tutaj.

Relacje innych wegan:

Praga wg fotopalety
Wegańska Praga od Zielone Love
Vegiórka w Pradze
I can't believe it's vegan w Pradze

Komentarze

  1. Ahoj Surri!
    Jak se maš? Ja taky jsem byl w Praze, a se mi to fakt libilo.
    A już po polsku, to miło było Cię tutaj odnaleźć.

    Kill Bill

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz